Wypatrzyłam kiedyś na giełdzie minerałów taki piękny opal. Od początku przeznaczony był dla koleżanki, wielbicielki ręcznie robionych biżutków. Za zadanie miałam odtworzyć wzór ze zdjęcia cudzej pracy. Z moim niewielkim doświadczeniem w tej technice nawet przez myśl mi nie przeszło co mnie czeka. Sutaszowe szycie okazało się porwaniem z motyką na słońce. Dużo nerwów, czasu i popsutego sznurka zabrała mi ta praca. Obraziłam się na sutasz na prawie pół roku. Teraz po upływie tych miesięcy przypomniałam sobie o tym naszyjniku i już bez negatywnych emocji piszę ten post.
Z każdą pracą poza wprawą w szyciu niesfornych sznurków wypracowuję swoje sposoby radzenia sobie z różnymi problemami związanymi z sutaszem. Nie wymyśliłam jak do tej pory nic na symetrię. Nie wiem ile razy poprawiałam elementy tego wisiorka i ciągle był niesymetryczny. Ostatecznie poddałam się i został lekko 'skoszony'.
Pozdrawiam Was cieplutko w ten jesienny wieczór. Dziękuję serdecznie za miłe słowa. Trzymajcie się zdrowo i owocnego tygodnia życzę.
Szczerze mówiąc ja tu żadnej asymetrii nie widzę. Jest piękny i widać godziny włożonej pracy :) Z drugiej strony ja też tak mam, że w moich pracach widzę każdy krzywo, według mnie, przyszyty koralik. :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, zachowanie symetrii w sutaszu bywa frustrujące... Dawno już sama nic nie robiłam, ale wiem o czym piszesz.
OdpowiedzUsuńWisior wygląda pięknie. Doskonałe połączenie kolorów.
Wisior jest bardzo efektowny :)
OdpowiedzUsuńJa też mam problem z uzyskaniem symetrii w sutaszu. I pewnie dlatego już nic więcej nie próbuję zrobić w tej technice ;)
Pozdrawiam :)
Gdzie on jest przekoszony? Jest idealny, perfekcyjny i przepiękny!!! :)
OdpowiedzUsuńPiękny wisior. Wspaniale oprawiłaś kamień. Pozdrawiam :-).
OdpowiedzUsuńJest cudny sam kamień i cudna jego oprawa :-O
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :-)