Spora ważka i jeszcze większy agat dendrytowy spotkały się w jednym wisiorku. Agat trochę mnie rozczarował, kiedy otworzyłam kopertę z przesyłką z zagranicznego sklepu. Spora część kamyka była jakaś rozmazana, byle jaka, czego nie było widać na zdjęciach u sprzedawcy.
Wiem teraz, że w czasach powszechnego polepszania, przerabiania i podrabiania parę kliknięć myszką w odpowiednim programie wystarczy, że coś (albo ktoś) niepozorne nabiera rumieńców. W realu już tak łatwo nie jest, więc agat powędrował do pudła.
Przypadkiem wpadła mi w ręce mosiężna ważka, o której zupełnie zapomniałam, że ją mam. Trochę przymierzania, obracania ważką po kamyku, szybka decyzja i wisior prawie gotowy.
Pierwszy raz trafił mi się kamień półprzezroczysty.