Na przekór trendom w zdobnictwie i samej sobie (wzory na jajeczka koralikowe czekają) odświeżyłam tradycyjną technikę pisania woskiem. Kiedyś tak zdobiłyśmy jajka z moją mamą.
Jajka z białymi skorupkami (delikatniejsze od tych beżowych i sporo ich pęka w gotowaniu) zamówiłam tydzień wcześniej. Duuuużo wcześniej zaczęłam zbierać łuski cebuli.
Jajek z naniesionym woskiem nie gotowałam, jak radzą niektóre instrukcje, bo wzór z pewnością spłynąłby z nich momentalnie. Pisanki wkładałam do zimnego wywaru z łusek i w takiej kąpieli siedziały sobie - te ciemniejsze dwa dni, jaśniejsze jedną noc.
Wosk nanosiłam szpilką wbitą w ołówek lub patykiem do szaszłyków. W tym drugim przypadku więcej wosku spływa z patyka na jajko więc linie są grubsze i wzór większy. Łatwiej też o kleksa i jajko spaprane.
Nie jest to technika łatwa i pierwsze koślawe pisanki poszły do żurku. Te najładniejsze siedzą jeszcze w kąpieli, ale jutro nie będę mieć czasu na fotografowanie, więc pokazuję te względnie udane.
W tym pisankowym poście chciałam wszystkim życzyć cudownych Świąt, odpoczynku, aby ten czas wniósł w Wasze serca radość, spokój, pogodę ducha i optymizm.
Wesołych Świąt!