Akurat tak się złożyło, że dzisiaj jest to święto kiedy publikuję kolejny post. Niestety w moim biżutku nic się z nim nie wiąże - ani kolor, ani zawieszka, ani kamień.
Naszyjnik troszkę przeczekał, bo planowałam wykończyć go aby ponosić w lecie. Ale tak się złożyło, że pewna znajoma wypatrzyła go w stanie 'surowym zamkniętym' i zapragnęła przygarnąć do swojej kolekcji. Więc wykończyłam i przekazałam w dobre ręce.
Kiedyś usłyszałam, że wena to bajka dla dzieci, weny nie ma, jest tylko wewnętrzna dyscyplina. Przy takiej pogodzie jak ostatnio mam ochotę owinąć się kocem i przycupnąć z książką i wyjść dopiero wiosną jak dni będą dłuższe i słońca więcej. Wykorzystałam chyba ostatni zasób energii na zrobienie tych zdjęć i nie wiem czy uda mi się zdyscyplinować na tyle, aby w ponure jesienne dni cokolwiek pokazać na blogu.
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za miłe wizyty i słowa w komentarzach. Trzymajcie się zdrowo i ciepło.
cudo! wcale się nie dziwię, że jeszcze przed wykończeniem znalazł nową właścicielkę :)
OdpowiedzUsuńz weną troszkę jest tak, jak piszesz, ale ... łatwiej się zmotywować, gdy pomyślisz o przyjemności samego tworzenia i radości, jaką jej efekty przyniosą - spróbuj; może zadziała :)
Jest prześliczny! Cudny! A ten kolor.... Zakochałam się :))
OdpowiedzUsuńAsbolutnie piekny ! tesknie za latem :*
OdpowiedzUsuń