U mnie dzisiaj kolejny mariacyt 'zszedł' z warsztatu, bo kolejna osoba upodobała sobie ten kamień i zapragnęła naszyjnik.
Kamień błyszczał i nie dałam rady zrobić fotki pokazującej jego piękny wzór. Mój synek stwierdził, że wygląda jakby po pustyni szły jakieś zwierzęta, i że to krowy. OK, niech będą krowy. Daleko nie zajdą skoro to pustynia.
Mariacyt jest piękny i przyjemnie się z nim pracuje. Dodatkowo ponoć energia tego minerału działa uspokajająco na 'nosiciela', czy 'robiciela'. Taką informację otrzymałam od pana, który je wydobywa, tnie i szlifuje. Chyba ma rację, bo kilka razy prułam i poprawiałam szycie koralików u góry naszyjnika i ani razu nie rzuciłam grubszym słowem, co zdarza mi się nieraz z innymi kamykami.
Pozdrawiam Was ciepło. Dziękuję za miłe komentarze i wizyty na moim blogu. Życzę cudownych wakacji i urlopowego wypoczynku, bo pogoda sprzyja. Do następnego postu.
I mnie coraz bardziej urzeka ten kamień.Zwłaszcza w tak pięknej oprawie :))
OdpowiedzUsuńPiękny naszyjnik, bardzo elegancko się prezentuje. Rzeczywiście z tymi zwierzętami na pustyni jest coś na rzeczy, bo też je widzę (tylko nie wiem jaki gatunek) :)
OdpowiedzUsuńPrzepięknie i elegancko oprawiłaś ten niezwykły kamień :) Moje pierwsze skojarzenie to malowidła naskalne... może z krowami? ;)
OdpowiedzUsuńWspaniały kamień. I przepięknie go oprawiłaś.
OdpowiedzUsuńPiękny, wygląda bardzo delikatnie :)
OdpowiedzUsuń